Kategorie
Artykuły

Nienażarci czy głodni…?

5 min

Nienażarci czy głodni…?

Więcej, mocniej, taniej, łatwiej, wygodniej, szybciej. Na skróty, bez wysiłku, bez ograniczeń, bez opamiętania. Byle się nażreć, nachapać, wyżyć, wybawić, wycisnąć z życia co się da. I ZDĄŻYĆ PRZED INNYMI.

Ile musimy zjeść, wypić, skonsumować, wyciąć, wymordować, wybetonować, wyprodukować, żeby wreszcie do nas dotarło, że więcej NIE ZMIEŚCIMY?

Do jakiego stanu musimy się doprowadzić, co poświęcić, jak bardzo upaść, żebyśmy się wreszcie OPAMIĘTALI?

Ile trzeba nam odebrać i CZYM ZAGROZIĆ, żebyśmy przestali bez przerwy wszystko sobie ułatwiać, skracać, udogadniać, ulepszać, usprawniać, unowocześniać, usprawiedliwiać, powiększać i optymalizować?

Nie patrząc na cenę? Nie oglądając się na nic i na nikogo?

Jak sprawić, żebyśmy zechcieli patrzeć szerzej, dalej, głębiej? Powściągnęli swój NIEPOSKROMIONY APETYT i wzięli odpowiedzialność nie tylko za siebie, swoje decyzje i wybory, ale i za kondycję świata i wszystkich żywych istot? Tu i teraz i kilka pokoleń do przodu?

Powiesz: „A po co tak się tym wszystkim denerwować? Po co tak daleko wybiegać w przyszłość? Przecież jutro i tak nas tu nie będzie. Niech martwią się ci co przyjdą po nas. Dla nas liczy się „tu i teraz”, czyż nie? A, że życie jest krótkie i nikogo nie rozpieszcza to – umówmy się – tym bardziej TRZEBA COŚ Z NIEGO MIEĆ.

A że nam zbywa? Że inni nie mają? No, przecież to nie nasza wina! Każdy jest kowalem własnego losu. Taki już jest ten nasz dziki świat… Natura też preferuje silniejsze jednostki. Zresztą, nawet gdybyśmy chcieli, to… Co my możemy? Na co niby mamy wpływ? Trzeba żyć, panie! Tym bardziej, że dają za darmo, za złotówkę, w gratisie, 2w1, w zestawie powiększonym i to ostatnie sztuki!”.

MOMENT ZWROTNY następuje wtedy, gdy to NAM, nie innym, zaczyna coś doskwierać czy czegoś brakować. Kiedy to NAM, nie innym, realnie coś zagraża lub szkodzi. Kiedy to NAM, nie innym, chcą coś zabrać, czegoś zakazać lub do czegoś przymusić.

Wtedy w MAGICZNY sposób nasza perspektywa się zmienia. Klapki – jak za dotknięciem MAGICZNEJ RÓŻDŻKI – opadają z oczu, a bramy świadomości otwierają się z głośnym „ALLELUJA!”.

I się budzimy. I przytomniejemy. I TRZEŹWIEJEMY. I pojawia się moc. I sprzeciw. I święte oburzenie. I romantyczne uniesienie. Rzewnie przy tym płaczemy, bijemy się w pierś, zaklinamy się na wszystkie świętości i obiecujemy poprawę.

No i wtedy, zaczynają dziać się CUDA. Niemożliwe staje się możliwe. Potrafimy z dnia na dzień zmienić dietę, zrezygnować z cukru, oleju palmowego, ograniczyć mięso, mleko, odstawić alkohol, wsiąść na rower, otworzyć książkę, doedukować się w temacie.

Znajdujemy pieniądze na terapię, siłownię, dietetyka, suplementy, nieprzetworzoną żywność. Wygospodarowujemy czas na sport, medytację, warsztaty rozwojowe. Przepraszamy się z naturalnymi czy alternatywnymi metodami leczenia. Wznosimy ponad podziały.

Zadajemy sobie trud, by posegregować śmieci, naprawić sprzęt, przywiązać się do drzew. Wychodzimy na ulicę, wywieszamy transparenty, piszemy petycje, zbieramy podpisy.

Wychodzi więc na to, że jak TRZEBA, jak nam ZALEŻY, to POTRAFIMY się zmobilizować.

Cóż, wielka szkoda, że solidarność, kreatywność, przedsiębiorczość, trzeźwość i mądrość budzą się w nas dopiero wtedy, gdy to nam zaczyna czegoś brakować, ale… DOBRE I TO!

Skoro motywuje nas głównie własny komfort i własne dobro (kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem), to chociaż róbmy to PORZĄDNIE, Z GŁOWĄ! Świadomie i prawdziwie się o siebie troszcząc. Będąc świadomym tego, CO ROBIMY i PO CO ROBIMY TO, CO ROBIMY.

Jak już sięgamy po piąte ciastko, to zastanówmy się czy naprawdę delektujemy się jego smakiem i robimy to dla przyjemności (bo może tak być), czy jednak coś zajadamy, fundując sobie kolejny powód, żeby czuć się ze sobą źle…?

Jeżeli codziennie wieczorem, albo w każdy piąteczek z lubością wlewamy w siebie kieliszek za kieliszkiem, sięgamy do lodówki po zimne piffko lub trzy, albo nalewamy sobie cokolwiek innego to dlatego, że faktycznie mamy ochotę się zrelaksować i odprężyć (bo może tak być), czy dlatego, że wyciszamy trudne myśli i emocje, które dręczą nas od środka…?

Jeśli włączamy kolejny serial, odpalamy fejsa, insta, telewizor czy inne media, to czy robimy to z ciekawości, bo chcemy się czegoś dowiedzieć lub się zainspirować (bo może tak być) czy jednak przed czymś uciekamy, albo próbujemy się od czegoś odciąć…?

Jeśli kupujemy kolejny ciuch, gadżet, kosmetyk, zabawkę czy samochód, to czy to daje nam faktyczne szczęście i sprawia nam fun (bo może tak być), czy kompensujemy sobie jakieś braki…?

Jeśli idziemy na detoks, dietę, fundujemy sobie katorżnicze treningi albo operacje plastyczne, to czy robimy to dla siebie, dla dobrego samopoczucia i własnej satysfakcji (bo może tak być), czy po to by zadowolić innych, albo coś komuś udowodnić, albo się komuś przypodobać…?

Można wyliczać dalej.

ZADBAJMY O SIEBIE! Tak naprawdę się sobą zaopiekujmy. Dajmy sobie odrobinę miłości, czasu i uwagi. Suma summarum i tak WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD NAS. To jak traktujemy siebie jest MATRYCĄ, którą nakładamy na innych. Jeśli SAMI nie potrafimy zatroszczyć się o SIEBIE, o WŁASNE potrzeby, to jak – na Boga – mielibyśmy umieć myśleć o INNYCH…?! Przecież to się kupy nie trzyma.

Dlatego dbajmy o siebie. I dbajmy MĄDRZE, z CZUŁOŚCIĄ, z UWAŻNOŚCIĄ i z ŁAGODNOŚCIĄ. To nie jest egoizm. To jedyna droga, jedyna nadzieja, że inni też będą coś z tego mieli.

W końcu, miłujemy każdego bliźniego DOKŁADNIE TAK, JAK SIEBIE SAMEGO.

Przeczytaj także

Psy szczekają, karawana idzie dalej. Jak nie brać do siebie tego, co mówią o nas inni.
Sześćset odcieni szarego. (+ AUDIO)
Ofiara - więzień przeszłości. (+ AUDIO)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *