Kategorie
Artykuły

Czy mamy prawo się cieszyć mimo, że inni cierpią?

3 min

Czy mamy prawo się cieszyć mimo, że inni cierpią?

Tak. To nasz obowiązek. Już piszę dlaczego. Kiedy przyglądamy się cudzemu cierpieniu i nie możemy nic z tym zrobić, oprócz bezsilności, rozpaczy i gniewu, często pojawia się w nas poczucie winy i lęk. Oto ktoś coś traci – dziecko, życie, zdrowie, dach nad głową. A u mnie jest okej…

Wniosek?

Wniosek numer 1: Nie mam prawa się cieszyć, skoro inni cierpią. To nie w porządku. Ciesząc się okazuję brak szacunku osobie, która cierpi.

Wniosek numer 2: Skoro u mnie jest dobrze, a u innych źle, to znaczy, że i u mnie zaraz wydarzy się coś strasznego. Bo tak jest sprawiedliwie. Bo takie jest przecież życie.

Przez ostatnie kilka lat dużo czytałam o śmierci, traumie i stracie. Pchnęła mnie do tego rola świadka, który przyglądał się niezawinionemu cierpieniu bliskich mi osób. To z tego miejsca o tym piszę. Z pozycji świadka, który jest na tyle blisko, by dotknąć cudzego cierpienia, ale na tyle daleko, by nie móc nic z tym zrobić.

W książce Z wielką odwagą autorstwa Brené Brown natknęłam się na wypowiedź, która na zawsze wryła mi się w pamięć i w serce. Jej sens był taki:

Ja (osoba, która doświadcza cierpienia) nic nie zyskuję na tym, że ty (osoba, która wiedzie szczęśliwe życie) odmawia sobie cieszenia się swoim szczęściem. Ja cierpię i płaczę, bo nie mam wyboru. Ty, szczęśliwy człowieku, masz wybór i sam odmawiasz sobie cieszenia się tym wszystkim, za co ja, w każdej chwili, dałabym się pokroić. Nie myl swojej dobrowolnej rezygnacji z celebracji życia ze współczuciem. Jeśli naprawdę chcesz uczcić i uhonorować mój ból, zapłacz ze mną nad moim losem, chwyć mnie za rękę i bądź obecny. Krzycz ze mną i domagaj się sprawiedliwości. Ale gdy wrócisz do swojego szczęśliwego domu, doceń podarowane ci dary. Ciesząc się swoim dobrym życiem nikogo nie ranisz. Ciesząc się swoim dobrym życiem składasz hołd i szacunek tym, którym zostało to wszystko odebrane.

Tak to szło.

Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi o to, żebyś był ignorantem. Tańczył w otępieniu i oderwaniu od rzeczywistości, wypinając się na cudzy ból. Chodzi o to, by twój taniec, twoja radość i celebracja życia miały DZIĘKCZYNNY charakter. Żeby stała za nimi świadomość, że życie jest kruche i nieprzewidywalne. Że to, co masz jest DAREM, a ty jesteś WYBRAŃCEM, który akurat tu i akurat teraz może się nim cieszyć. WIĘC SIĘ CIESZ. Bo jesteś bezpieczny, żyjesz i oddychasz. Bo masz dach nad głową, pełny brzuch, wygodne łóżko i pracę, która ci to wszystko zapewnia. Bo możesz wystawić twarz do słońca i czuć wiatr we włosach bez strachu, że z nieba spadną bomby, nie deszcz.

I hej! Świadomość kruchości życia nie ma cię obezwładniać i paraliżować. To, że jest dobrze wcale nie znaczy, że zaraz wydarzy się coś złego. Wiedz, że tendencja do czarnowidztwa w chwilach kiedy wszystko układa się pomyślnie jest naturalnym ludzkim odruchem nad którym można zapanować. I to jest potwierdzone naukowo (odsyłam do publikacji Brené Brown). Kiedy więc czujesz, że odlatujesz, po prostu sprowadzaj uwagę do ciała, do zmysłów, do oddechu. Pomogą ci oprzytomnieć i skontaktować się z chwilą teraźniejszą. Jeśli lęk albo poczucie winy nadal nie dają ci spokoju, to pogimnastykuj się mentalnie i przekuj je w coś konstruktywnego – w ciekawość albo służbę lub pomoc innym.

Wiedz też, że bycie szczęśliwym to nie egoizm. Kiedy jesteś szczęśliwy, MASZ SIĘ CZYM DZIELIĆ. A lepiej dzielić się dobrą energią, niż złą. Wypełnij się więc nią po brzegi, zanieś dziękczynną modlitwę do niebios, Boga, wszechświata, kosmosu czy gdzie uważasz za stosowne, a potem rozlej swoje szczęście na tych, którzy mają go mniej. Nie czekaj, aż piękne chwile, które są i mogą być twoim udziałem, staną się wspomnieniem. Bądź obecny w swoim życiu. TERAZ.

Przeczytaj także

Czy dyskomfort jest zły, a święty spokój dobry?
5 książek, które zainspirują cię do zmian.
Czy czerpiemy korzyści z patologii, w których tkwimy? Tak, i to niemałe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *