Opublikowany 5 lipca 2022
2 min
Czy dyskomfort jest zły, a święty spokój dobry?
Kiedyś zapytałam kolegę, który jeździ zawodowo na rowerze, jak on to robi, że każdego dnia spędza dwie, trzy godziny trenując. – „Przecież to niemożliwe, żeby każdego dnia chciało ci się ćwiczyć – mówię. – Co robisz jak ci się nie chce?”. Odpowiedź zbiła mnie z pantałyku: – „Ćwiczę z tym, że mi się nie chce.”
Zaakceptowanie dyskomfortu przychodzi nam z trudem. Gdy pojawiają się myśli i uczucia, które są dla nas niewygodne, często wolimy udawać, że ich nie widzimy, nie słyszymy, albo nie rozumiemy. W konsekwentnym odsuwaniu od siebie tego, czego nie chcemy widzieć, słyszeć i czuć pomaga nam szereg metod zagłuszających. Do najpopularniejszych należą:
- otępianie zmysłów używkami,
- scrollowanie mediów społecznościowych,
- pracoholizm,
- seks,
- wyjazdy,
- kompulsywne kupowanie, sprzątanie, trenowanie, objadanie się oraz
- regularne zatapianie się w świat seriali.
Powyższe rozwiązania nie są może idealne, niemniej, pod ich wpływem nasz wiecznie ujadający wewnętrzny głos skutecznie tumanieje i wreszcie, na chwilę, się… zawiesza. Uff!
Rzecz w tym, że wyżej wspomniane strategie działają jedynie na krótką metę. Dlaczego? Bo uciekanie przed trudnymi emocjami wcale nie znaczy, że znikają. Wręcz przeciwnie. Wyparte i wypchnięte z naszej świadomości wracają ze zdwojoną siłą. Jak nie drzwiami, to oknem, czyli przez ciało, w postaci przeróżnych dolegliwości takich jak bóle w lędźwiach, wypadanie włosów, zmęczenie, sztywny kark, skurcze, wrzody, migreny, nudności – by wymienić tylko kilka z nich.
Dlatego nie bój się być z dyskomfortem. Zrób dla niego miejsce, skoro i tak już się pojawił. Omiń procesy logicznego myślenia, przekuj swój lęk czy niechęć w ciekawość i dotknij bezpośrednio tego, co czujesz. Nie umrzesz od tego. Skup się na tym, co wydarza się w twoim ciele. Bo emocje to nic innego jak reakcja twojego ciała na to, co dzieje się w umyśle, na twoje myśli. Co więcej, emocje nie są niczym trwałym. Organizm nie jest w stanie podtrzymywać ich w nieskończoność. Jedyne co daje im pożywkę, to twój opór i twoje myśli na ich temat. Przyjmij więc to, co i tak już się pojawiło – bez oceniania, krytykowania, dramatyzowania i nakręcania się.
Powiesz: „Jestem po prostu zmęczony/zmęczona, mam dosyć, choć przez chwilę chcę mieć święty spokój”.
Jeden z hinduskich joginów, Sadhguru, tak skwitował to pragnienie: „Święty spokój będziesz mieć w grobie. Do czego ci się spieszy?! To, że czujesz, to dowód, że nie jesteś martwy.”
A może twoje zmęczenie i osłabienie bierze się stąd, że tak dużo energii i wysiłku kosztuje cię wypieranie tego, co i tak już jest takie, jakie jest…?