Opublikowany 22 września 2023
3 min
Niewdzięczna rola świadka.
U ciebie wszystko gra. Niczego nie brakuje. Wszyscy zdrowi. Pewnie, że zawsze mogłoby być lepiej, ale generalnie jest okej. Jest w porządku.
I można byłoby się tym wszystkim cieszyć, gdyby nie fakt, że tuż obok jest ktoś, kogo kochasz, na kim ci zależy, kto jest ci bliski i u kogo wcale nie jest okej. Wręcz przeciwnie. Jest bardzo nie okej.
Może ta osoba została przez kogoś zdradzona, oszukana, porzucona, odtrącona. Może ma kłopoty w szkole. Może właśnie straciła pracę, ciążę, partnera, przyjaciela czy nadzieję. Może ledwo wiąże koniec z końcem. Może zmaga się z chorobą, lękiem, depresją, uzależnieniem. Może nie może mieć dzieci. Może ma trudności w relacjach. Może czuje się samotna, zagubiona, niepotrzebna. Może utknęła w miejscu, w związku, w sytuacji życiowej i nie wie, co dalej.
Co czujesz patrząc na te zmagania? Obcując z cudzym lękiem, gniewem, żalem, wstydem, smutkiem, poczuciem winy, bezradnością, strachem czy rozpaczą? Szczególnie, że u ciebie wszystko gra…?
Jak się czujesz w roli ŚWIADKA?
Świadek ma do odegrania TRUDNĄ ROLĘ. Świadek patrzy i widzi. Świadek słyszy i słucha. Świadek współodczuwa i rozumie. Ale… Świadek nie może nic zrobić, nikogo wybawić, nikomu ulżyć, niczego zmienić. Świadek nie ma prawa głosu. Nie ma na nic wpływu. Od świadka nic nie zależy. bo:
TO NIE JEGO cierpienie,
TO NIE JEGO ból,
TO NIE JEGO wyzwanie.
Świadek może jedynie być, patrzeć i trwać. Więc… Jest, patrzy i trwa. I też cierpi.
Że co? Cierpi? Świadek? Żarty jakieś?! A co niby dolega świadkowi? Przecież u niego wszystko jest okej, wszystko ma, zdrowy jest. Co to za wymysły?
A tak, przepraszam. Zapomniałam. Zapomniałam, że u świadka pokutuje przekonanie, że powinien trzymać swoje emocje na wodzy, że nie ma prawa na nic się skarżyć, nie wspominając już o tym, by jakkolwiek skojarzyć swój własny stan z cierpieniem. Boże broń! Wszelkie ruchy idące w tę stronę mogą świadczyć jedynie o tym, że świadek jest SAMOLUBNYM EGOCENTRYKIEM. Bo nie dość, że u niego „wszystko gra”, to jeszcze uzurpuje sobie prawo do CUDZEGO CIERPIENIA. I robi z siebie cierpiętnika na cudzy rachunek, jakby cokolwiek wiedział, cokolwiek rozumiał, jakby w ogóle miał pojęcie jak to jest. Cóż za brak taktu i wyczucia!
Co racja, to racja. Świadek faktycznie nie ma zielonego pojęcia o cudzym cierpieniu. Nie ma pojęcia jak to jest być i żyć w cudzych butach. Ale to nie znaczy, że świadek nic nie czuje, niczego nie przeżywa.
Dlatego warto rozumieć, gdzie przebiega granica pomiędzy własnym a cudzym bólem, by nie mylić jednego z drugim, a jednocześnie nie umniejszać i nie bagatelizować tego, co się czuje.
Dlaczego tak ważne jest by to rozróżnić?
Ponieważ emocjonalna autocenzura sprawia, że świadek odcina się od bardzo trudnych i silnych emocji, które i tak przeżywa. To sprawia, że z bezsilności, świadek wpada w jeszcze gorsze stany – w odrętwienie, rezygnację, bezradność, a niekiedy rozpacz czy gniew. Dzieje się tak dlatego, że nieuznane, ignorowane, wypierane emocje rosną w siłę.
Dlatego są trzy rzeczy, które warto wziąć pod rozwagę.
Po pierwsze, trwanie przy osobie, która cierpi (z wyboru, czy nie), to AKT ODWAGI i AKT MIŁOŚCI, który zasługuje na uznanie. Zawsze.
Po drugie, świadek powinien dbać o zdrowe granice, nie wchodzić w rolę, która do niego nie należy. Rolą świadka nie jest rozwiązywanie cudzych problemów, naprawianie, ani branie odpowiedzialności za jego decyzje czy wybory. Rolą świadka jest BYĆ i towarzyszyć.
Być tym, który widzi.
Być tym, komu zależy.
Być tym, komu ból nie jest obojętny.
Być tym, który przytuli, wysłucha, zrobi herbaty, przyniesie ciepłą zupę.
Jasne, że świadek ma prawo podzielić się swoją opinią, proponować rozwiązania, ale zawsze musi pamiętać, żeby nie zlewać się z cudzym bólem i nie brać za niego odpowiedzialności. Wybór oraz jego konsekwencje ponosi osoba, której dany problem dotyczy.
Po trzecie, dobrze, jakby świadek zdawał sobie sprawę, że trwanie u boku osoby, która cierpi POŻERA OGROMNE ZASOBY ENERGII i jest naprawdę obciążające psychicznie. Dlatego świadek nie powinien włączyć swojego własnego życia w TRYB PAUZY, ale dbać o to, by regularnie podładowywać swoje akumulatory. Bez poczucia winy.
A więc bądź uważny, Świadku. Robisz naprawdę świetną robotę. Twoje zaangażowanie i obecność są nieocenione. Ale dbaj o siebie. Jeśli chcesz wspierać, pomagać, towarzyszyć sam musisz być w dobrym stanie. Głodny głodnego nie nakarmi.
Ciesz się życiem, ciesz się, że u ciebie wszystko gra. Bez wyrzutów. Współodczuwaj, ale się nie umartwiaj. Ciąży na tobie ogromna odpowiedzialność – odpowiedzialność za dobrze przeżyte WŁASNE ŻYCIE.